niedziela, 1 grudnia 2013

Zielony biznes i przyszłość

Zielony biznes i przyszłość


Autor: Ulryk Wilk


Jaki biznes ma perspektywy rozwoju? Niektórzy przekonują, że ten zielony, zorientowany na odnawialne źródła energii i technologie termoizolacyjne. Może jeszcze nie w Polsce, ale w krajach zachodniej Europy i USA na pewno.


Specjaliści z dwóch amerykańskich instytucji pozarządowych – BlueGreen Alliance i Economic Policy Institute – oszacowali, że inwestycja wysokości 93 miliardów dolarów w firmy zajmujące się zielonymi technologiami przyniosła wzrost pkb o 146 mld dolarów i milion miejsc pracy.

W pogoni za Chinami

Jak przyznaje David Foster, dyrektor BlueGreen Alliance, przygotowany przez nich raport pokazuje, że zielony biznes może być dynamicznie rozwijającym się sektorem gospodarki. - Inwestycje tego rodzaju to jedna z najlepszych i najszybszych metod rozwiązania kryzysu zatrudnienia w Stanach Zjednoczonych – uważa Foster. Jego zdaniem USA nie mogą pozwolić sobie na zmarnowanie takiej okazji.

Okazji tym cenniejszej, że związanej z przejęciem technologicznego przywództwa, które w świecie zielonych technologii należy bezsprzecznie do Niemiec i Chin. Te dwa kraje dominują na rynkach, rozwijając swoje sektory związane z ekologicznym biznesem. W samych Niemczech branża ta zatrudnia kilkaset tysięcy ludzi.

Stany Zjednoczone pierwsze próby mają już za sobą. Częścią pakietu stymulacyjnego wdrożonego w 2008 roku były zachęty, które miały zwiększyć inwestycje w biznes związany z odnawialnymi źródłami energii. Dzisiaj USA gonią europejskie i azjatyckie potęgi. Między innymi dzięki wydatkom rządowym wspierającym nowe inwestycje.

Pozyskiwanie i oszczędzanie

Przykładem mogą być baterie do samochodów elektrycznych, które do niedawna produkowane były w Korei Południowej. Amerykańskie firmy nadrabiają zapóźnienie stosując taktykę Azjatów – kopiują koreańskie fabryki i budują takie same u siebie. Dzięki temu zaczynają odgrywać coraz większą rolę na tym rynku.

Podobnego zdania, co eksperci z BlueGreen Alliance i Economic Policy Institute jest też Leanne Tobias z serwisu GreenBiz.com. Jego zdaniem inwestycje w zielone technologie powinny dotyczyć nie tylko pozyskiwania energii, ale też jej oszczędzania.

Liczy się mnożnik

Zdaniem Tobiasa biznes powinien otrzymać wsparcie na działania zmierzające do poprawy efektywności energetycznej budynków. Skorzystałby na tym nie tylko sektor budowlany, ale także przemysł, sprzedaż, branża finansowa, prawna czy nowoczesnych technologii.

- Jakby powiedział ekonomista – pisze Tobias – programy efektywności energetycznej mają bardzo wysoki mnożnik. Dają maksimum zwrotu z zainwestowanego dolara.

Wśród tych entuzjastycznych głosów pojawia się jednak jedno pytanie – skoro tego rodzaju inwestycje są takie efektywne, po co zachęty i finansowanie rządowe?

Jak to było w przeszłości

Odpowiedzi należy szukać w przeszłości. Każda zmiana technologiczna wymagała wykorzystania odpowiedniego kapitału, który był zamrożony przez długi czas. Gdy przedsiębiorcy nie dysponowali kapitałem. kraje, które wkraczały w dziewiętnastym wieku na drogę uprzemysłowienia stosowały różnego rodzaju dopłaty do inwestycji w maszyny. Tak robiły min. Niemcy, Francja czy Japonia w epoce Meiji. Także w dwudziestym wieku wiele dziedzin przemysłu korzystało ze wsparcia rządowego.

To ważne, zwłaszcza w świecie ciągłej zmienności, gdzie zysk powinien pojawić się szybko i przekraczać kilkanaście procent. Tymczasem nowe technologie dają zwrot raczej w długim okresie. Stąd konieczność wsparcia ze strony państwa.

Kto pierwszy, ten lepszy

Potwierdzeniem słuszności takiego podejścia jest przykład Niemiec. Nad Renem od trzydziestu lat promowane są rozwiązania wspierające ograniczenie zużycia energii. W efekcie biznes związany z zielonymi technologiami należy do najbardziej zaawansowanych na świecie. Niemcy są eksporterem gotowych produktów, ale też technologii i podzespołów. Gdyby nie wsparcie państwa, nic takiego nie miałoby miejsca.

Działa tu także prawo Moore'a, które zakłada spadek cen i wzrost popytu na dobra technologiczne wraz z ich rozwojem i upływem czasu. Aby je sformułować Gordon Moore posłużył się przykładem mikroprocesorów, które w 1954 roku kosztowały 5 dolarów za sztukę, a dziś ich cena wyrażana jest w miliardowej części dolara. Podobnie może być z zielonymi technologiami.

Trzeba tylko pamiętać o tym, że kto pierwszy przystąpi do wyścigu, ten ma największe szanse na sukces.


czasem piszę...

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

1 komentarz: